Flotowe endomondo - artykuł z Puls Biznesu

Samo monitorowanie kierowców nie wystarczy. Za technologią musi stać edukacja i jasno spisane reguły.

Bezpieczeństwo flotowe nie jest ważnym elementem strategii flotowej w większości polskich przedsiębiorstw. Wpływ na to miała wojna cenowa prowadzona przez kilka lat przez towarzystwa ubezpieczeniowe. — Niskie składki niepowiązane bezpośrednio ze wskaźnikiem szkodowym nie uczulały firm na konsekwencje braku właściwej kultury jazdy kierowców flotowych. Teraz wraz z lawinowym wzrostem wysokości składek podejście firm zaczyna się powoli zmieniać. Niestety, jest to długi proces i efekty będą widoczne dopiero za kilka lat — mówi Krzysztof Sosnowski z Total Fleet Solutions.

Jak w Formule 1

Nie chodzi o to, by pracowników zachęcać do podróżowania flotowymi pojazdami z prędkością, z jaką pokonują tor bolidy królowej sportów motorowych, ale o to, żeby do sukcesu zmierzać małymi krokami. Trudno oczekiwać, że sam nadzór czy monitoring zachowania pracownika na publicznej drodze od razu poprawi sytuację firmy. Na pewno jednak ją pogorszy pozostawienie pracowników bez nadzoru, a firmy bez polityki flotowej. Pieniądze i wizerunek — to, co napędza biznes, powinno być motorem zaangażowania się firmy w budowę programu bezpieczeństwa opartego na monitorowaniu aktywności pracowników w samochodach.

— Podobnie jak w zawodowym sporcie: żeby wygrać wyścig Formuły 1, trzeba uzyskiwać na każdym okrążeniu przewagę liczoną w ułamkach sekundy. Konkurencja w biznesie też opiera się na takich niewielkich przewagach. Jedną ze spraw, które utrudniają wypracowanie wyższej marży, a tym samym zdobycie przewagi rynkowej, jest flota — przekonuje Sylwester Pawłowski, prezes Safety Logic. Jego zdaniem, pozostawienie floty bez nadzoru i atrakcyjnego dla kierowców programu bezpieczeństwa to działanie na niekorzyść spółki i akceptowanie ryzyka odpowiedzialności karnej członków zarządu.

— Transport wytwarza nie tylko koszty, ale też nieporównywalne z innymi dziedzinami biznesu ryzyko wypadku. To, co robią pracownicy w oznakowanych logotypem samochodach, wpływa bezpośrednio na wizerunek firmy w oczach klientów i społeczności — podkreśla Sylwester Pawłowski. Zaznacza jednak, że wdrożenie telematyki we flocie to nie koniec, lecz dopiero początek działań. Ta technologia tylko pozwala je zmierzyć. Kluczem do sukcesu jest zaś zmotywowanie kierowców do pracy nad zmianą ich zachowań.

Zbroja flotowca

Najważniejszym orężem w wysiłkach zmierzających do zmiany nastawienia użytkownika służbowego samochodu jest polityka flotowa. Powinna zawierać zbiór zasad, praw i obowiązków pracodawcy i pracownika dotyczących odpowiedzialności za eksploatację pojazdu i za szkody oraz za jego stan techniczny.

— Polskie przedsiębiorstwa mają w tej materii bardzo dużo do zrobienia. Do tego dochodzi mentalność pracowników i pracodawców. Liczy się dziś. Aktualny wynik, miesięczna, kwartalna czy roczna premia. Jutra nie ma. Koszty eksploatacji, ubezpieczeń, nieobecności w pracy, samochodów zastępczych czy wartość sprzedażowa auta nas nie dotyczą. Panowie właściciele, panowie z zarządów, czy aby na pewno? Przy odpowiednim podejściu zaoszczędzenie 15 proc. wszystkich kosztów nie powinno być zbyt trudne — przekonuje Krzysztof Sosnowski.

Obniżenie szkodowości, czy to przez zwiększoną odpowiedzialność użytkownika, szkolenia, czy działania motywacyjne, to naturalna droga dla pracodawców dbających o koszty, ludzi i wizerunek firmy. Pieniądze trudno zarobić, tymczasem są wyrzucane przez okno pędzącego po szosie służbowego samochodu.

— Poprawa wyników będzie możliwa dopiero wtedy, gdy pracownicy zaakceptują swój udział w programie, dowiedzą się, jakiej wiedzy im brakuje, i ją uzupełnią. Nikt nie zmusi kierowcy do zmiany zachowań, jeżeli sam tego nie będzie chciał. To tak jak z rzucaniem palenia — zaznacza Sylwester Pawłowski. Firmy dostarczające usługi telematyczne oferują różnej jakości aplikacje informujące o stylu jazdy, przekroczeniach prędkości, zapinaniu pasów itp. Na tej podstawie tworzone są rankingi, przyznawane punkty i nagrody.

Takie Endomondo, tylko że ta aplikacja umożliwia monitoring dokonań sportowych i korzystają z niej ci, którzy chcą i czują potrzebę zmiany stylu życia. W motoryzacji jest inaczej i znacznie trudniej. — Dlaczego warto podjąć ten wysiłek i ponieść koszty? Dla wielu korzyści: tańszych ubezpieczeń, mniejszych zakupów paliwa, zmniejszenia przestojów w pracy, ograniczenia ryzyka wypadku, wizerunku firmy, społeczeństwa i środowiska. Dla ludzi — przekonuje Sylwester Pawłowski.

Demoralizująca polityka flotowa

— Nie chciałbym zostać źle zrozumiany, ale jako osoba wychowana w innej kulturze ruchu drogowego z przerażeniem obserwuję, co się dzieje na polskich drogach. Wielka rozbudowa infrastruktury powinna poprawić bezpieczeństwo.

Szybki wzrost liczby pojazdów spowodował jednak, że nowa sieć dróg powoli się zatyka. Przykładem jest odcinek autostrady Warszawa — Łódź, gdzie korki stają się gigantyczne. Szacuję, że ponad połowa jadących tam pojazdów to auta służbowe. Jeśli styl jazdy ich kierowców odzwierciedla zasady panujące w firmach, w których pracują, to podejście tych firm, ich kierownictwa i osób zarządzających flotami służbowych samochodów do bezpieczeństwa i ryzyka drogowego, do wizerunku firmy powinno się natychmiast zmienić. Statystyki nie kłamią.

Przeciętny kierowca flotowy stwarza znacząco większe ryzyko niż jakikolwiek kierowca samochodu prywatnego. I nie ma znaczenia, że auto firmowe przejeżdża więcej kilometrów — uważa Paul Gogoliński z Total Fleet Solutions. Z czego to wynika? Przecież na drodze z domu do pracy i z pracy do klienta nie traci się umiejętności ani refleksu. Główny problem tkwi w podejściu do powierzonego mienia.

— Często spotykam się z opiniami, że jak coś nie jest moje, tylko firmy lub państwa, to znaczy, że jest niczyje. Nie trzeba o to dbać. Firmy również kreują takie postawy. W dokumentacji flotowej często nie ma ani zakresu obowiązków związanych z autem, ani zakresu odpowiedzialności, ani opisanych konsekwencji zdarzeń wynikających z błędów w prowadzeniu czy z niedbalstwa. Natomiast tam, gdzie wszystko opisano, często się tego nie stosuje. To uczy nieodpowiedzialności. Powiedziałbym, że demoralizuje — opowiada Paul Gogliński. Na wszystkie te problemy nakładają się potężne koszty utrzymania aut. Bardzo często flota stanowi drugą lub trzecią pozycję w budżecie firmy. Na koniec jednak małe pocieszenie. Rynek powoli się zmienia, a ruch na drogach — powoli — cywilizuje.

Do użytku wchodzą coraz bardziej zaawansowane urządzenia telemetryczne(system GPS) i coraz więcej ich użytkowników zaczyna rozumieć, że sama instalacja niczego nie zmieni. Największy polski ubezpieczyciel PZU prowadzi program prewencyjny PZU Bezpieczna Flota, szkoląc setki kierowców flotowych. Podobnie robią inni dostawcy usług, ubezpieczeń, a nawet aut. Coraz więcej przedsiębiorców potrafi zaś już korzystać z danych dostarczanych przez nowoczesne technologie. &

© ℗

Podpis: MARCIN BOŁTRYK